środa, 9 kwietnia 2014

Blogerki z Warmii i Mazur

Dzień kobiet, to nasze święto.
Dzień, w którym każda kobieta powinna być rozpieszczona.
A wszystko w otoczce bukietów kwiatów :)




8 marca... dzień, w którym nie powinno zabraknąć miłych niespodzianek. W tym roku nie mogło być inaczej. Otrzymałam sporo prezentów. Na pewno dużo więcej niż mogłam się spodziewać. Wszystko za sprawą... nie, nie tego jedynego ;) a raczej tej jedynej.... 
8 marca odbyło się spotkanie blogerek z Warmii i Mazur. Pisałam o nim już wcześniej (link). Jednak jeden post to za mało ;) Uczestniczki spotkania, to w większości były blogerki od urody... Ja - no nie do końca. Jedyne co wiem, to jak nakładać róż. Po czym okazało się, że i tego nie wiedziałam ;) Czy wiedziałyście, że róż kładziemy na wydętych policzkach, a BRONZER na wciągniętych? No u mnie to nowość, z którą zapoznaję się każdego dnia. Mieszam farby, wiem w czym czyścić pędzle, jak przygotować płótno do obróbki... Spotkanie cudne, dziewczyny niesamowite. Kolorowe, wesołe, przyjacielsko nastawione...

Na początku nasz event odbywał się w Avangarda Bis. Miejsce budzące we mnie same złe wspomnienia. Słaba obsługa, kiepska kawa... Na zamówienie czekasz wieki, o ile ktoś ci go nie pomyli. Sama kiedyś pracowałam za barem, przez co tym bardziej lubię dawać napiwki. Wiem jakie to miłe,gdy ktoś cię doceni. Prosty gest, a tak wartościowy. W tym lokalu niestety poza dobrą lokalizacją, nic nie znalazłam co by sprawiło, że chciałabym powrócić. Czego się dziwić, skoro sama właścicielka okazała się osoba pozbawioną wszelkich zasad moralnych i zapomniała chyba, co to znaczy dobre maniery. Jaki właściciel...taki lokal. Gdy zapłaciłyśmy zaliczkę na poczet naszego spotkania, nie sądziłam że otrzymamy niezłe przedstawienie w wykonaniu samej właścicielki. Sztuka czy też dramat... nie do opisania. By to wszystko nam umilić, miałyśmy otrzymać wodę z cytryną. Woda była, cytryna też, ale po długiej walce. Ilość była tak wyliczona, że ledwo połowa uczestniczek się załapała. Mi dostała się tylko cytryna-tzn. plasterek cytryny, który kosztował mnie 10zł. Można by pomyśleć, że mi się powodzi, skoro stać mnie na takie wydatki. A co, szlachta jestem... Wszystko mi wolno ;P W cenie tych 200zł, które od nas otrzymała, był wliczony chyba jej "występ". Bis-u nie chcieliśmy, więc przenieśliśmy się do GLAMOUR Cafe (link).
Obsługa przesympatyczna i  ogarnięta. Kawy smaczne, a do tego za rozsądną cenę. Postaram się tam częściej wpadać, bo naprawdę warto. I chociaż nie ma tam występów teatralnych, to możesz liczyć na miłe wspomnienia.


Dziękuję wszystkim sponsorom, dzięki którym mogę teraz smarować się tymi wszystkimi mazidłami :D


*KOLORowanka też coś tam dorzuciła od siebie ;)

Jeszcze raz dziękuję organizatorce Kasi (link)
Oli, która przeprowadziła kurs makijażu (link)
zdjęcia ze potkania: Dorota Chojnacka (link)

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. No to też startuj i wskocz na najbliższe spotkanie-lub sama ogarnij :D
      To ja kawa z przyjaciółką tylko w większym gronie ;P

      Usuń
  2. Bardzo fajne są takie spotkania! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie :D Kobietki genialne, atmosfera super... i nawet niepowodzenia nam nie były straszne :D

      Usuń
  3. Fantastyczne są takie spotkania z osobami o podbnych pasjach i zainteresowaniach :))
    Super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wreszcie możesz zobaczyć osoby, z którymi piszesz i w którym życiu "uczestniczysz" :D

      Usuń
  4. Fajna sprawa, można poznać dużo ciekawych ludzi :)

    OdpowiedzUsuń
  5. tego spotkania to zazdroszczę :) mam nadzieję że na następnym już będę :)

    OdpowiedzUsuń